Przedrukowany na Portalu Pielęgniarek i Położnych apel Grażyny Gaj do „łamistrajków” w olkuskim Szpitalu wywołał dyskusję, z której wynika, że polskie
pielęgniarstwo sięgnęło dna. Wielu dyskutantów sygnalizuje potrzebę
zjednoczenia sił i mówienia jednym głosem. Wspólny front działania jest
niezbędny, tylko czy w tak dramatycznej sytuacji wystarczy? A może przyszedł
czas na stworzenie międzynarodowej koalicji? Na przykład takiej, jaką stworzyli przedstawiciele lekarskich związków zawodowych Krajów Grupy Wyszehradzkiej?
A podstawy mamy już wypracowane. Tradycja międzynarodowych
kontaktów w ramach słowiańskiej części Krajów Grupy Wyszehradzkiej w dziedzinie
pielęgniarstwa istnieje od 4 lat. Zaczęło się od współorganizowania konferencji ze
słowackimi pielęgniarkami (2010 r.), potem odbyła się w Polsce (ale też w
innych krajach) akcja zbierania podpisów pod słowacką Petycją „Jeśli nie
zadbamy o siebie, to kto zadba o Was?” (2011 r.). Zaraz później z inicjatywy dr
Marii Lévyovéj – ówczesnej prezeski Słowackiej Izby Pielęgniarek i Położnych –
w Łodzi podpisano umowę o współpracy pomiędzy słowacką i polską Izbami
Pielęgniarskimi (13.05.2011). Podobną umowę zawarto w Tatranské Kotline na
Słowacji pomiędzy Regionalną Izbą Vysoké Tatry a Małopolską Izbą Pielęgniarską
(listopad 2011).
Gdy w lipcu 2012 r. Viliam Záborský – ówczesny
przewodniczący właśnie utworzonego Słowackiego Związku Zawodowego Pielęgniarek
i Położnych – zwrócił się z prośbą do przedstawicieli pielęgniarskich
organizacji związkowych w Krajach Grupy Wyszehradzkiej o wsparcie w postaci
wysyłania maili z listem otwartym do Prezydenta, Premiera i Parlamentu Słowacji
– i w tej akcji strona polska okazała solidarność. Były też głosy sprzeciwu.
Od tamtego czasu minęły prawie dwa lata, a w międzyczasie w
polskim pielęgniarstwie zaszły destrukcyjne zmiany, których nie da się odkręcić
„pokojowymi” metodami. O to samo wtedy walczyli Słowacy. O to samo teraz walczą
pielęgniarki w Olkuszu. Było dla mnie zupełnie jasne, że pomagając sobie
wzajemnie w walce o pracownicze prawa, nie jesteśmy osamotnieni i możemy na
siebie wzajemnie liczyć. A problemy w naszych krajach są podobne – różnimy się
sposobami ich rozwiązywania. Oni są o krok dalej przed nami w sposobie
angażowania centralnych mediów w pielęgniarskie sprawy. W Polsce to ciągle „głos
wołającego na pustyni”. Słowackie i czeskie organizacje zawodowe wywalczyły
sobie wysoką pozycję, dzięki której ich przedstawiciele podejmują negocjacje z
ministrami zdrowia. Właśnie nie dalej jak w piątek (14.03.2014) w siedzibie
rządu w Bratysławie do wspólnego stołu zasiedli Monika Kavecká – przewodnicząca
Związku Zawodowego i Zuzana Zvolenská – ministra zdrowia Słowacji.
Czescy i słowaccy związkowcy wiedzą, że ministerialny podpis
ma swoją wagę. My też to wiemy, tylko że polski rząd do rozmów z pielęgniarkami
wystawia urzędników niższego szczebla. Jak sprawić, by głos ponad 300 tys. grupy
zawodowej był traktowany poważnie? Przecież jest to głos w interesie
publicznym.
Niezależnie od domniemanych i rzeczywistych intencji lekarzy
w walce o płacowe żądania, warto przyjrzeć się ich sposobowi budowania
międzynarodowych koalicji. W listopadzie 2011 r. w węgierskiej miejscowości
Wyszehrad przedstawiciele lekarskich związków zawodowych Czech, Polski,
Słowacji i Węgier podpisali porozumienie, zwane Kartą Wyszehradzką. Dokument
określa obszar wspólnej walki, żądania płacowe oraz sposoby wywierania wpływu
na rządy poszczególnych państw. W razie trudności w uzyskaniu porozumienia na
szczeblu krajowym, dokument uprawnia do wystosowania petycji czy skargi do
odpowiednich instytucji Unii Europejskiej. Z tego prawa skorzystali czescy
lekarze we wrześniu 2012 r. po tym, jak fundusze ochrony zdrowia wypowiedziały
szpitalom umowy na finansowanie leczenia.
W Karcie Wyszehradzkiej określono minimalne płace lekarzy
rozpoczynających pracę i lekarzy specjalistów. Mają być one naliczane na
podstawie średniej krajowej. I tak, w pierwszym przypadku jest to 1,5 wartości
średniej krajowej (bez wliczania dyżurów i nadgodzin), zaś w przypadku
specjalisty jest to trzykrotna średnia krajowa. Żądania płacowe lekarzy w
Czechach i później na Słowacji spotkały się z oporem rządów, który złamano
grupowymi wypowiedzeniami z pracy. Właśnie w tym czasie media w obu krajach
donosiły o naciskach Porozumienia Związków Zawodowych Lekarzy Krajów Grupy
Wyszehradzkiej. W wyniku tych akcji, płace lekarskie zwiększyły się, a na
Słowacji stało się to kosztem pielęgniarek, którym Izba Lekarska zaskarżyła Ustawę
o minimalnych płacach pielęgniarek i położnych do Trybunału Konstytucyjnego
(Ustawa ta była napisana przez pielęgniarki i wprowadzona pod obrady Parlamentu
w drodze inicjatywy obywatelskiej).
Karta Wyszehradzka określa cztery sposoby walki o prawa
pracownicze lekarzy. Są to: grupowe wypowiedzenia, „włoski strajk” (praca
zgodnie z przepisami i zasadami), strajk klasyczny z odejściem od łóżek oraz założenie
wspólnej kancelarii prawniczej. Z informacji uzyskanych ze strony internetowej
Czeskiego Związku Zawodowego Lekarzy wynika, że przedstawiciele Porozumienia
Wyszehradzkiego monitorują sytuacją w poszczególnych krajach i omawiają ją na
wspólnych spotkaniach.
Dlaczego naciski na rządy potrzebne są pielęgniarkom w
Czechach, w Polsce i na Słowacji? Bo to
rządy tworzą politykę zdrowotną na poziomie państw, a praktyka jest taka, że
ciągle oczekuje się i wymusza, żeby pracownicy ochrony zdrowia pracowali za
minimalne płace, jako przedstawiciele służby. Po obaleniu socjalizmu problem
ten dostrzegli lekarze i sprzeciwili się tym praktykom. Zarabiając godziwie,
zostają w krajach pochodzenia, bo nie szukają lepszych warunków płacowych na
emigracji. To samo należy zrobić w przypadku pielęgniarek, położnych i innych
profesjonalistów zdrowia. Lecz rządy same z siebie tego nie zrobią. Należy im w
tym pomóc, zdecydowanie pokazując, że czasy socjalistycznego wyzysku już dawno
minęły, a inwestowanie w pielęgniarstwo opłaci się społeczeństwom.
W Polsce pozorna wolność gospodarcza służy raczej
rozdrobnieniu środowiska pielęgniarskiego i osłabieniu jego siły. Jednoosobowe
podmioty działalności leczniczej nie mają już czasu na grupową obronę swoich
praw. Pielęgniarki kontraktowe „wylatują” z obszaru praw pracowniczych i nie
mogą liczyć na wsparcie związków zawodowych. Będąc jednoosobowymi
przedsiębiorstwami są nikim w starciu z NFZ czy podmiotem leczniczym, dla
którego wykonują usługi. Właśnie z tymi zagrożeniami można zawalczyć wspólnie,
także na międzynarodowej arenie. Niezależnie, czy chodzi o etatowców, czy
kontraktowców – godna płaca powinna być wypracowana w czasie 40 godzinnego
tygodnia pracy. O ochronę tego prawa chodzi w Czechach, w Polsce, na Słowacji i
na Węgrzech.
Może już czas, żeby połączyć wysiłki i zadbać o siebie wspólnymi
siłami?
Grupa Wyszehradzka. Autor ZDN. Pobrano ze strony: http://zdravi.e15.cz/denni-zpravy/komentare/lekari-v4-podpori-protest-svych-polskych-kolegu-468626 |
Výborný článok, pozdravujem zo Slovenska :-)
OdpowiedzUsuńLuki, ďakujem a tiež zdravím :)
OdpowiedzUsuńBardzo przytomne i mądre podejście.Pracownikami skłóconymi łatwo manipulować.Jaka szkoda że większość pielęgniarek jest tego nieświadoma,jedna stara się być lepsza od drugiej , zamiast solidarnie zawalczyć o swoje.Jednak w mojej "parafii" nie można liczyć na poparcie związków zawodowych które układają się z dyrekcją i jest to tym bardziej przykre.
OdpowiedzUsuńTak, związkowcami powinny być osoby o mocnej postawie niezależności. Wtedy nawet współpraca z dyrekcją jednostki nie zagraża naruszeniem praw pracowniczych, pod warunkiem, że związek jest strażnikiem praworządności. To niestety nie zawsze jest takie oczywiste. A szkoda, bo na "układaniu się wszyscy tracimy.
Usuń