Translate

niedziela, 16 marca 2014

Stowarzyszać się międzynarodowo, czy nie?

Przedrukowany na Portalu Pielęgniarek i Położnych apel Grażyny Gaj do „łamistrajków” w olkuskim Szpitalu wywołał dyskusję, z której wynika, że polskie pielęgniarstwo sięgnęło dna. Wielu dyskutantów sygnalizuje potrzebę zjednoczenia sił i mówienia jednym głosem. Wspólny front działania jest niezbędny, tylko czy w tak dramatycznej sytuacji wystarczy? A może przyszedł czas na stworzenie międzynarodowej koalicji? Na przykład takiej, jaką stworzyli przedstawiciele lekarskich związków zawodowych Krajów Grupy Wyszehradzkiej?

A podstawy mamy już wypracowane. Tradycja międzynarodowych kontaktów w ramach słowiańskiej części Krajów Grupy Wyszehradzkiej w dziedzinie pielęgniarstwa istnieje od 4 lat. Zaczęło się od współorganizowania konferencji ze słowackimi pielęgniarkami (2010 r.), potem odbyła się w Polsce (ale też w innych krajach) akcja zbierania podpisów pod słowacką Petycją „Jeśli nie zadbamy o siebie, to kto zadba o Was?” (2011 r.). Zaraz później z inicjatywy dr Marii Lévyovéj – ówczesnej prezeski Słowackiej Izby Pielęgniarek i Położnych – w Łodzi podpisano umowę o współpracy pomiędzy słowacką i polską Izbami Pielęgniarskimi (13.05.2011). Podobną umowę zawarto w Tatranské Kotline na Słowacji pomiędzy Regionalną Izbą Vysoké Tatry a Małopolską Izbą Pielęgniarską (listopad 2011).

Gdy w lipcu 2012 r. Viliam Záborský – ówczesny przewodniczący właśnie utworzonego Słowackiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych – zwrócił się z prośbą do przedstawicieli pielęgniarskich organizacji związkowych w Krajach Grupy Wyszehradzkiej o wsparcie w postaci wysyłania maili z listem otwartym do Prezydenta, Premiera i Parlamentu Słowacji – i w tej akcji strona polska okazała solidarność. Były też głosy sprzeciwu.

Od tamtego czasu minęły prawie dwa lata, a w międzyczasie w polskim pielęgniarstwie zaszły destrukcyjne zmiany, których nie da się odkręcić „pokojowymi” metodami. O to samo wtedy walczyli Słowacy. O to samo teraz walczą pielęgniarki w Olkuszu. Było dla mnie zupełnie jasne, że pomagając sobie wzajemnie w walce o pracownicze prawa, nie jesteśmy osamotnieni i możemy na siebie wzajemnie liczyć. A problemy w naszych krajach są podobne – różnimy się sposobami ich rozwiązywania. Oni są o krok dalej przed nami w sposobie angażowania centralnych mediów w pielęgniarskie sprawy. W Polsce to ciągle „głos wołającego na pustyni”. Słowackie i czeskie organizacje zawodowe wywalczyły sobie wysoką pozycję, dzięki której ich przedstawiciele podejmują negocjacje z ministrami zdrowia. Właśnie nie dalej jak w piątek (14.03.2014) w siedzibie rządu w Bratysławie do wspólnego stołu zasiedli Monika Kavecká – przewodnicząca Związku Zawodowego i Zuzana Zvolenská – ministra zdrowia Słowacji.

Czescy i słowaccy związkowcy wiedzą, że ministerialny podpis ma swoją wagę. My też to wiemy, tylko że polski rząd do rozmów z pielęgniarkami wystawia urzędników niższego szczebla. Jak sprawić, by głos ponad 300 tys. grupy zawodowej był traktowany poważnie? Przecież jest to głos w interesie publicznym.

Niezależnie od domniemanych i rzeczywistych intencji lekarzy w walce o płacowe żądania, warto przyjrzeć się ich sposobowi budowania międzynarodowych koalicji. W listopadzie 2011 r. w węgierskiej miejscowości Wyszehrad przedstawiciele lekarskich związków zawodowych Czech, Polski, Słowacji i Węgier podpisali porozumienie, zwane Kartą Wyszehradzką. Dokument określa obszar wspólnej walki, żądania płacowe oraz sposoby wywierania wpływu na rządy poszczególnych państw. W razie trudności w uzyskaniu porozumienia na szczeblu krajowym, dokument uprawnia do wystosowania petycji czy skargi do odpowiednich instytucji Unii Europejskiej. Z tego prawa skorzystali czescy lekarze we wrześniu 2012 r. po tym, jak fundusze ochrony zdrowia wypowiedziały szpitalom umowy na finansowanie leczenia.

W Karcie Wyszehradzkiej określono minimalne płace lekarzy rozpoczynających pracę i lekarzy specjalistów. Mają być one naliczane na podstawie średniej krajowej. I tak, w pierwszym przypadku jest to 1,5 wartości średniej krajowej (bez wliczania dyżurów i nadgodzin), zaś w przypadku specjalisty jest to trzykrotna średnia krajowa. Żądania płacowe lekarzy w Czechach i później na Słowacji spotkały się z oporem rządów, który złamano grupowymi wypowiedzeniami z pracy. Właśnie w tym czasie media w obu krajach donosiły o naciskach Porozumienia Związków Zawodowych Lekarzy Krajów Grupy Wyszehradzkiej. W wyniku tych akcji, płace lekarskie zwiększyły się, a na Słowacji stało się to kosztem pielęgniarek, którym Izba Lekarska zaskarżyła Ustawę o minimalnych płacach pielęgniarek i położnych do Trybunału Konstytucyjnego (Ustawa ta była napisana przez pielęgniarki i wprowadzona pod obrady Parlamentu w drodze inicjatywy obywatelskiej).

Karta Wyszehradzka określa cztery sposoby walki o prawa pracownicze lekarzy. Są to: grupowe wypowiedzenia, „włoski strajk” (praca zgodnie z przepisami i zasadami), strajk klasyczny z odejściem od łóżek oraz założenie wspólnej kancelarii prawniczej. Z informacji uzyskanych ze strony internetowej Czeskiego Związku Zawodowego Lekarzy wynika, że przedstawiciele Porozumienia Wyszehradzkiego monitorują sytuacją w poszczególnych krajach i omawiają ją na wspólnych spotkaniach.

Dlaczego naciski na rządy potrzebne są pielęgniarkom w Czechach, w Polsce i na Słowacji?  Bo to rządy tworzą politykę zdrowotną na poziomie państw, a praktyka jest taka, że ciągle oczekuje się i wymusza, żeby pracownicy ochrony zdrowia pracowali za minimalne płace, jako przedstawiciele służby. Po obaleniu socjalizmu problem ten dostrzegli lekarze i sprzeciwili się tym praktykom. Zarabiając godziwie, zostają w krajach pochodzenia, bo nie szukają lepszych warunków płacowych na emigracji. To samo należy zrobić w przypadku pielęgniarek, położnych i innych profesjonalistów zdrowia. Lecz rządy same z siebie tego nie zrobią. Należy im w tym pomóc, zdecydowanie pokazując, że czasy socjalistycznego wyzysku już dawno minęły, a inwestowanie w pielęgniarstwo opłaci się społeczeństwom.

W Polsce pozorna wolność gospodarcza służy raczej rozdrobnieniu środowiska pielęgniarskiego i osłabieniu jego siły. Jednoosobowe podmioty działalności leczniczej nie mają już czasu na grupową obronę swoich praw. Pielęgniarki kontraktowe „wylatują” z obszaru praw pracowniczych i nie mogą liczyć na wsparcie związków zawodowych. Będąc jednoosobowymi przedsiębiorstwami są nikim w starciu z NFZ czy podmiotem leczniczym, dla którego wykonują usługi. Właśnie z tymi zagrożeniami można zawalczyć wspólnie, także na międzynarodowej arenie. Niezależnie, czy chodzi o etatowców, czy kontraktowców – godna płaca powinna być wypracowana w czasie 40 godzinnego tygodnia pracy. O ochronę tego prawa chodzi w Czechach, w Polsce, na Słowacji i na Węgrzech.


Może już czas, żeby połączyć wysiłki i zadbać o siebie wspólnymi siłami?

Grupa Wyszehradzka. Autor ZDN.
Pobrano ze strony: http://zdravi.e15.cz/denni-zpravy/komentare/lekari-v4-podpori-protest-svych-polskych-kolegu-468626

4 komentarze:

  1. Výborný článok, pozdravujem zo Slovenska :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Luki, ďakujem a tiež zdravím :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo przytomne i mądre podejście.Pracownikami skłóconymi łatwo manipulować.Jaka szkoda że większość pielęgniarek jest tego nieświadoma,jedna stara się być lepsza od drugiej , zamiast solidarnie zawalczyć o swoje.Jednak w mojej "parafii" nie można liczyć na poparcie związków zawodowych które układają się z dyrekcją i jest to tym bardziej przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, związkowcami powinny być osoby o mocnej postawie niezależności. Wtedy nawet współpraca z dyrekcją jednostki nie zagraża naruszeniem praw pracowniczych, pod warunkiem, że związek jest strażnikiem praworządności. To niestety nie zawsze jest takie oczywiste. A szkoda, bo na "układaniu się wszyscy tracimy.

      Usuń

Zapraszam do dyskusji