Translate

wtorek, 22 lipca 2014

Duchowość w medycynie

Wczesnym rankiem w drodze na dyżur dzienny Anna przechodzi przez niewielki park. Zawsze o tej porze jest tu cicho i spokojnie. Miasto już nie śpi, ale jest jakby nieco oddalone i mniej nachalne w swym pośpiechu i gwarze, a ona w tym czasie z łatwością potrafi skupić się na modlitwie.

W jej głowie i sercu płyną myśli i uczucia kierowane do Boga. Nie są to słowa znane z niedzielnych mszy ani z modlitewnika. Anna modli się po swojemu. Prosi Boga o to, aby ten dzień był dobry dla wszystkich, aby Duch Święty działał w jej osobie na rzecz pacjentów, których spotka dziś na swojej drodze. Modli się za tych, których zna z imienia, i za tych, którzy dopiero zostaną przyjęci na jej oddział. Bożej opiece powierza także swoich współpracowników. Doskonale wie, że Duch Święty działa także poprzez cały zespół terapeutyczny. Jest pełna ufności i oddania, zawierza siebie Stwórcy i zaprasza Go do tego, aby posługiwał się nią jako narzędziem uzdrawiania i zbawienia. Wie o tym, że sama musi zdecydować o oddaniu się w posługę Bogu, On bowiem dał jej wolną wolę. Od niej zależy, czy wsłucha się w Boży Głos i uzna powołanie za służbę człowiekowi i Bogu, i czy ją podejmie. Wiąże się to z rezygnacją z siebie podczas dyżuru, z zawieszeniem ważności swoich potrzeb na rzecz pomagania innym ludziom, których Bóg postawił na jej drodze. Jej odpowiedzialność polega na odpowiedzeniu na wezwanie Boga jedynym słowem: „Tak, Panie!”.

Anna idzie spokojnym krokiem, jest uśmiechnięta, jakby delikatnie wzruszona. Czuje się otoczona bezgraniczną Miłością, która przepływa przez nią, daje poczucie radości i pewności. Jest wdzięczna za moc Ducha Świętego, którego działanie w sobie odczuwa. Czuje się przygotowana na wszystkie zdarzenia i spotkania tego dnia. Jest pewna, że w każdym pacjencie, w każdej osobie odwiedzającej i we współpracownikach odnajdzie cząstkę Boga. Wie, że w każdym człowieku są te niezwykłe blask i ciepło Bożej Miłości.

Anna jako członkini wspólnoty odnowy charyzmatycznej przeszła chrzest w Duchu Świętym. Została obdarowana darami uzdrawiania i modlitwy językami. Powołanie do zawodu pielęgniarki odczuwa teraz pełniej niż poprzednio. Idąc na dyżur czuje się posłana do ludzi potrzebujących. Zawsze modli się o to, by była doskonałym narzędziem w rękach Boga. Modli się także za swoich pacjentów, choć nie wie, czy oni życzyliby sobie tego, gdyby o tym wiedzieli. Zdecydowanie nie ujawnia swojego światopoglądu, uznając modlitwę i kontakt z Bogiem za bardzo intymną sprawę. Jeśli chory sam zaczyna mówić o sprawach wiary, to rozmawia z nim na ten temat, często deklarując specjalną modlitwę.



Szpital, w którym pracuje Anna, jest świeckim podmiotem leczniczym, ale za patrona wybrano osobę świętą. Wiele lat temu powieszono małe krzyże na ścianach oddziałów oraz w niektórych pracowniach i salach chorych. Zrobiono to w tajemnicy przed dyrekcją, a potem nikt nie odważył się ich zdjąć ze ścian. I tak już zostało. Anna uważa, że to nie jest w porządku, bo ze znaku wiary, nadziei i miłości uczyniono symbol marki „Ja tu rządzę”. W zasadzie nie wiadomo, kto tu rządzi, bo uczyniono to niewidzialną ręką, choć symbol wskazuje, że miałby być to kościół katolicki. I nawet jeśli te krzyże wiszą na ścianach, to pacjenci nie mają żadnej gwarancji przyzwoitości i moralności personelu oraz nie mogą liczyć na duchowe wsparcie z ich strony. Anna nigdy nie słyszała i nie widziała chirurga i anestezjologa modlących się z pacjentem o pomyślny wynik operacji. A przecież wie, że lekarze-katolicy powinni to czynić. Za to we wspólnocie ma koleżankę-onkolożkę, która modli się ze swoimi pacjentami, których zna bliżej, bardziej osobiście. Zna też inną postawę wobec wiary, z którą się nie zgadza. Pani ordynator jest osobą religijną, ostentacyjnie podkreślającą swoje modlitewne zaangażowanie zwłaszcza w poniedziałki, kiedy podczas odprawy z pracownikami porusza tematy niedzielnych kazań w kościele. Wszyscy wiedzą, że przyjaźni się z wieloma księżmi.

Gdy ktoś w szpitalu zaproponował grupowe podpisywanie Deklaracji Wiary, Anna odmówiła. Poczuła jeszcze silniej, do jakiej służby człowiekowi i Bogu została powołana. Pragnie być dobrą pielęgniarką – dobrą, to znaczy taką, do której ludzie odniosą się z szacunkiem za to, co i jak robi dla swoich podopiecznych. Że pracuje uczciwie, zgodnie z zasadami sztuki i najnowszą wiedzą. Nikt nie musi wiedzieć, że Anna czyni to z miłości do Boga mieszkającego w sercu każdego człowieka.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do dyskusji