Wczesnym rankiem w drodze na dyżur dzienny Anna przechodzi
przez niewielki park. Zawsze o tej porze jest tu cicho i spokojnie. Miasto już
nie śpi, ale jest jakby nieco oddalone i mniej nachalne w swym pośpiechu i
gwarze, a ona w tym czasie z łatwością potrafi skupić się na modlitwie.
W jej głowie i sercu płyną myśli i uczucia kierowane do
Boga. Nie są to słowa znane z niedzielnych mszy ani z modlitewnika. Anna modli
się po swojemu. Prosi Boga o to, aby ten dzień był dobry dla wszystkich, aby
Duch Święty działał w jej osobie na rzecz pacjentów, których spotka dziś
na swojej drodze. Modli się za tych, których zna z imienia, i za tych, którzy
dopiero zostaną przyjęci na jej oddział. Bożej opiece powierza także swoich
współpracowników. Doskonale wie, że Duch Święty działa także poprzez cały
zespół terapeutyczny. Jest pełna ufności i oddania, zawierza siebie Stwórcy i
zaprasza Go do tego, aby posługiwał się nią jako narzędziem uzdrawiania i
zbawienia. Wie o tym, że sama musi zdecydować o oddaniu się w posługę Bogu,
On bowiem dał jej wolną wolę. Od niej zależy, czy wsłucha się w Boży Głos i
uzna powołanie za służbę człowiekowi i Bogu, i czy ją podejmie. Wiąże się to z
rezygnacją z siebie podczas dyżuru, z zawieszeniem ważności swoich potrzeb na
rzecz pomagania innym ludziom, których Bóg postawił na jej drodze. Jej
odpowiedzialność polega na odpowiedzeniu na wezwanie Boga jedynym słowem: „Tak,
Panie!”.
Anna idzie spokojnym krokiem, jest uśmiechnięta, jakby
delikatnie wzruszona. Czuje się otoczona bezgraniczną Miłością, która przepływa
przez nią, daje poczucie radości i pewności. Jest wdzięczna za moc Ducha
Świętego, którego działanie w sobie odczuwa. Czuje się przygotowana na
wszystkie zdarzenia i spotkania tego dnia. Jest pewna, że w każdym pacjencie, w
każdej osobie odwiedzającej i we współpracownikach odnajdzie cząstkę Boga. Wie,
że w każdym człowieku są te niezwykłe blask i ciepło Bożej Miłości.
Anna jako członkini wspólnoty odnowy charyzmatycznej
przeszła chrzest w Duchu Świętym. Została obdarowana darami uzdrawiania i
modlitwy językami. Powołanie do zawodu pielęgniarki odczuwa teraz pełniej niż
poprzednio. Idąc na dyżur czuje się posłana do ludzi potrzebujących. Zawsze
modli się o to, by była doskonałym narzędziem w rękach Boga. Modli się także za
swoich pacjentów, choć nie wie, czy oni życzyliby sobie tego, gdyby o tym
wiedzieli. Zdecydowanie nie ujawnia swojego światopoglądu, uznając modlitwę i
kontakt z Bogiem za bardzo intymną sprawę. Jeśli chory sam zaczyna mówić o
sprawach wiary, to rozmawia z nim na ten temat, często deklarując specjalną
modlitwę.
Szpital, w którym pracuje Anna, jest świeckim podmiotem
leczniczym, ale za patrona wybrano osobę świętą. Wiele lat temu powieszono małe
krzyże na ścianach oddziałów oraz w niektórych pracowniach i salach chorych.
Zrobiono to w tajemnicy przed dyrekcją, a potem nikt nie odważył się ich zdjąć
ze ścian. I tak już zostało. Anna uważa, że to nie jest w porządku, bo ze znaku
wiary, nadziei i miłości uczyniono symbol marki „Ja tu rządzę”. W zasadzie nie
wiadomo, kto tu rządzi, bo uczyniono to niewidzialną ręką, choć symbol
wskazuje, że miałby być to kościół katolicki. I nawet jeśli te krzyże wiszą na
ścianach, to pacjenci nie mają żadnej gwarancji przyzwoitości i moralności
personelu oraz nie mogą liczyć na duchowe wsparcie z ich strony. Anna nigdy nie
słyszała i nie widziała chirurga i anestezjologa modlących się z pacjentem o
pomyślny wynik operacji. A przecież wie, że lekarze-katolicy powinni to czynić.
Za to we wspólnocie ma koleżankę-onkolożkę, która modli się ze swoimi
pacjentami, których zna bliżej, bardziej osobiście. Zna też inną postawę wobec
wiary, z którą się nie zgadza. Pani ordynator jest osobą religijną,
ostentacyjnie podkreślającą swoje modlitewne zaangażowanie zwłaszcza w
poniedziałki, kiedy podczas odprawy z pracownikami porusza tematy niedzielnych
kazań w kościele. Wszyscy wiedzą, że przyjaźni się z wieloma księżmi.
Gdy ktoś w szpitalu zaproponował grupowe podpisywanie
Deklaracji Wiary, Anna odmówiła. Poczuła jeszcze silniej, do jakiej służby człowiekowi
i Bogu została powołana. Pragnie być dobrą pielęgniarką – dobrą, to znaczy
taką, do której ludzie odniosą się z szacunkiem za to, co i jak robi dla swoich
podopiecznych. Że pracuje uczciwie, zgodnie z zasadami sztuki i najnowszą
wiedzą. Nikt nie musi wiedzieć, że Anna czyni to z miłości do Boga
mieszkającego w sercu każdego człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do dyskusji