Czeskie pielęgniarki naprawdę mają czas to robić, a chcą to
robić jeszcze lepiej. Cytuję fragment Stanowiska Czeskiego Towarzystwa
Pielęgniarskiego w sprawie kształcenia pielęgniarek z dnia 5 grudnia 2014 r.:
„W Czechach potrzebujemy pielęgniarek, które będą spełniały kryteria
wyznaczone przez Dyrektywę Unii Europejskiej nr 2013/55/EU, pielęgniarek, które
będą dobrze przygotowane teoretycznie i praktycznie do wykonywania swoich
zadań, będą empatyczne oraz będą profesjonalnie komunikować się, będą stosować
najnowsze technologie, będą potrafiły samodzielnie doradzać pacjentom/klientom
oraz udzielać im wsparcia w samoopiece, jak również będą delegować wykonywanie
zadań pracownikom pomocniczym, a także profesjonalnie będą analizować swoją własną
praktykę zawodową (poddawać ją refleksji).”
Między wierszami czytam (bo o tym wiem), że czeskie
pielęgniarki pracują po 8 godz. dziennie (nie przekraczają normy czasu pracy),
mają do „dyspozycji” 3 rodzaje personelu pomocniczego (asystentki pielęgniarskie,
opiekunów medycznych i sanitariuszy), pracują pełnym procesem pielęgnowania, do
zbierania wywiadu z pacjentem stosują tablety z elektroniczną dokumentacją medyczną, prowadzą
praktykę reflektującą, którą poddają superwizji pielęgniarstwa. Dodatkowo, w
razie potrzeby, mają do dyspozycji opiekę psychologiczną psychologa
zatrudnionego w danej jednostce. A wszystko to jest szczegółowo uregulowane i
opisane w ustawach, rozporządzeniach rządu i rozporządzeniach ministra zdrowia.
Ogólników w przepisach prawa jest jak najmniej, dzięki czemu nie ma zbyt dużej
przestrzeni na dowolność interpretacji. Zresztą Czesi precyzyjnie stosują się
do zasad i przepisów w porównaniu z Polakami, którzy zazwyczaj te same zasady i
przepisy dowolnie interpretują, a potem stosują się do swoich interpretacji. Na
tym polega przepastna różnica w systemach opieki zdrowotnej w naszych krajach.
Dlaczego cytuję ten fragment Stanowiska CzTP?
Ponieważ zazdroszczę Czechom tego, że ich system opieki zdrowotnej
„nie pożera” pielęgniarek, tylko pozwala im pracować zgodnie z zasadami sztuki
i najnowszą wiedzą. W Polsce mamy absolutną wolność, której jakoś Czesi nam nie
zazdroszczą, a nawet ze zgrozą przyjmują niektóre fakty. Nie do wyobrażenia przez
nich jest np. pracownie ponad normę czasu pracy, nie do przyjęcia jest
przejmowanie zadań innych grup zawodowych, nieakceptowane są wszelakie
nieprawidłowości środowiska pracy (bossing, mobbing, niedostatek sprzętu czy
manipulacje przy płacach). W odróżnieniu od nich, w razie sytuacji kryzysowej polskie
pielęgniarki pozostawione są same sobie bez psychologicznej pomocy, choć w
danej jednostce zatrudniony jest psycholog (wiem, takie świadczenia nie należą
do jego obowiązków, dlatego pielęgniarka musi szukać na własną rękę pomocy, jak
każdy inny obywatel).
Gdy porównuję te dwa systemy opieki zdrowotnej, to wyraźnie
widzę, że w Polsce jakoś ta cała patologia rozpanoszyła się do granic
możliwości. Zastanawiam się, jak to było możliwe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do dyskusji