Medycynę psychosomatyczną poznałem na początku lat 80. O koncepcji
medycyny holistycznej zaczęto w Polsce mówić z początkiem lat 90. Całościowe postrzeganie
i traktowanie człowieka na tle systemów, w których funkcjonuje, pozwalało
zrozumieć przyczyny wielu problemów zdrowotnych, zapobiegać im i uzdrawiać
chorujących. Jednak piękna idea niesienia prawdziwej pomocy stopniowo spychana
była na out. Obecnie żyjemy w czasach wszechobecnych pigułek na wszystkie
ludzkie problemy. Ludzie zażywają tony substancji chemicznych, od których wcale
nie jest im lepiej. Mogę śmiało powiedzieć: Człowiecze, trzymaj się z daleka od
systemu opieki zdrowotnej, bo gdy dasz się złapać, zostaniesz w nim na zawsze w
roli dożywotniego pacjenta – „dojnej krowy” przemysłu medyczno-farmaceutycznego.
O tym problemie opowiada również czeski lekarz – Jan Hnízdil
– w wywiadzie dla portalu E15. Te same zjawiska zachodzą również w polskim systemie ochrony
zdrowia.
Przetłumaczyłem ten tekst i zachęcam do jego lektury,
Wojciech Nyklewicz
***
W medycznym biznesie uzdrowiony pacjent przynosi straty
Wywiad z czeskiego portalu E15
Przekład: Wojciech Nyklewicz
Lekarz Jan Hnízdil zajmuje się holistyczną medycyną psychosomatyczną
już od 15 lat. Nie walczy z czeskim systemem ochrony zdrowia, lecz stara się
iść swoją własną drogą. W rozmowie z E15 mówi: „Żebym mógł leczyć pacjenta,
muszę znać jego życie”.
Jan Hnízdil. Źródło: Portal E15. |
E15: Nie czuje się pan jak Don Kiszot? Już od dawna
krytykuje pan stan czeskiej opieki zdrowotnej, proponuje rozwiązania i ciągle
bez odzewu.
Nie, nie czuję się tak. Z aktualnym systemem nie walczę. Mówię
tylko, że kompleks medyczno-farmaceutyczny, czyli związek firm
farmaceutycznych, instytucji ochrony zdrowia, funduszy zdrowia i wierchuszki
medycznej, jest grupą różnych przedsiębiorców wzajemnie ze sobą powiązanych, i że
zreformować tego w ogóle się nie da. Ten system jest w stanie śmierci
klinicznej. Walka z nim byłaby stratą czasu.
E15: Planami zreformowania ochrony zdrowia szczyci się każdy
nowy minister…
Mieliśmy ich już dwudziestu. Każdy z nich wstępował na urząd
z wielką energią i planami przeprowadzenia systemowej reformy. Jednak nikt nic
nie zrobił. (…)
E15: Nie mieli o tym pojęcia?
Nie, to nie o to chodzi, że byli głupi lub niezdolni. Oni
jedynie chcieli zreformować system opieki zdrowotnej, zmienić formę. Wychodzili
z założenia, że medycyna jest w porządku. My natomiast widzimy problem właśnie w
medycynie. W tym, w jaki sposób jest praktykowana, także w tym, że mnóstwo badań
diagnostycznych i leków zleca się zupełnie niepotrzebnie. My ze swej strony proponujemy
nową treść.
E15: Czyli co?
Nazywa się to holistyczną medycyną psychosomatyczną. Opiera
się ona na zrównoważonej analizie obiektywnych wyników badań diagnostycznych,
subiektywnych stanów psychiki i duszy oraz sytuacji życiowej pacjenta. Jedynie
z analizy tych powiązań można zrozumieć, dlaczego właśnie ten człowiek właśnie
teraz zachorował. Medycyna holistyczna wzbudza wielkie zainteresowanie. Ludzie
chcą swoje choroby zrozumieć. Napisałem o tym książkę pt „Mým marodům” („Moim
pacjentom”). Dotychczas rozeszła się w 30 tys. egzemplarzy. Dostaję dziesiątki
zaproszeń na konferencje prasowe, moja poradnia pęka w szwach. Społeczne
zapotrzebowanie na tego typu wiedzę jest ogromne, a wsparcie znikome. Bez tego
niestety nie możemy zaspokoić ludzkiej potrzeby ciekawości.
E15: Nikt na to wcześniej nie wpadł?
Medycyna holistyczna nie jest niczym nowym. Jest to powrót
do tradycji i doświadczeń dawnych lekarzy rodzinnych. Taki lekarz znał
rodzeństwo pacjenta, dziadka, babcię. Wiedział, jak rodzina funkcjonuje. A
kiedy przyszedł pacjent, doktor szybko potrafił połączyć jego stan zdrowia z
aktualną życiową sytuacją. Nie potrzebne mu były drogie badania laboratoryjne i
leki.
E15: W takim razie, dlaczego to się skończyło?
Ochrona zdrowia stała się biznesem. Akcje firm farmaceutycznych
notowane są na giełdzie, właściciel huty otwiera własny szpital, ubezpieczalnię
zdrowotną albo sieć poradni. Chodzi o zysk. Lecz ten zysk zależy od tego, jak
często ludzie są poddawani badaniom analitycznym i leczeniu. Każdy uzdrowiony
pacjent jest dla medycznego biznesu stratą. Jeśli w czasie krótkiej konsultacji
wyjaśnię pacjentowi, jaką informację przekazuje mu jego ciało w postaci objawów,
to on zrozumie swoją chorobę, zmieni zachowania na bardziej bezpieczne i wyzdrowieje
bez leków. Ale na takim sposobie pracy z pacjentami obecny system się nie
wyżywi.
Moim marzeniem jest model rodem ze starożytnych Chin. Tam
monarcha płacił swojemu lekarzowi tylko wtedy, gdy był zdrowy. Jeśli zachorował,
przestawał płacić, a lekarz musiał się postarać o to, aby monarchę jak najszybciej
uzdrowić.
E15: Czy opieka zdrowotna powinna być traktowana jako
handel?
Opieka zdrowotna nie może i nie powinna być handlem. Po
prostu dlatego, że zdrowie nie jest towarem, lekarze nie są sprzedawcami, a
pacjenci nie są klientami. W każdym razie nie powinni nimi być. Opieka
zdrowotna musi być tak ekonomicznie usytuowana, aby mogła istnieć bez takiego
traktowania ludzi. Aby lekarze i pozostały personel mogli na siebie zarobić bez
handlowania swoimi usługami. Wprowadzając kosztowne technologie medyczne należy
zastanowić się nad możliwością wsparcia systemu ochrony zdrowia przez budżet
państwa. Opieka zdrowotna nie jest sektorem, który powinien generować zyski.
E15: Niestety, gdy system ochrony zdrowia nie będzie
przedsiębiorstwem, to firmy farmaceutyczne stracą motywację do finansowania
badań nad nowymi lekami.
Problem polega jednak na tym, że w ciągu ostatnich 30.- 40.
lat zupełnie nie wynaleziono żadnego nowego leku. W większości modyfikuje się
leki już istniejące, tworząc formy bardziej oszczędne, o przedłużonym
działaniu. Wiadomo obecnie, że firmy farmaceutyczne dużo większe nakłady
finansowe inwestują w promocję unowocześnionych leków niż w działania na rzecz
wynalezienia nowych. Ale co najważniejsze, koncentrują swoją uwagę na zamożnych
klientach, dla których wymyślają nowe choroby.
E15: Jakie?
Na przykład hipercholesterolemię. Do niedawna ludzie z
podwyższonym cholesterolem zupełnie spokojnie żyli. Aż tu nagle „odkryto” nową
chorobę. Lekarze zrobią pacjentowi badania i powiedzą: „Człowieku, naprawdę
masz wysoki cholesterol. To jest niebezpieczne! Weź te proszki i zgłoś się na
kontrolę”. Człowiek się wystraszy, zacznie brać leki, a te z kolei swymi
niepożądanymi działaniami spowodują problemy zdrowotne, z którymi pacjent
pójdzie do kolejnych specjalistów, a ci przepiszą mu następne lekarstwa. Człowiek,
który był w zasadzie zupełnie zdrowy, czuł się dobrze, nagle staje się chronicznym
pacjentem.
E15: To jest bardzo ponure…
Ponure, ale prawdziwe. Nazywa się to medykalizacją,
wymyślaniem chorób ze zwykłych codziennych życiowych problemów, które chorobami
tak naprawdę nie są. W przeciwieństwie do tego, firmy farmaceutyczne w zasadzie
zrezygnowały z inwestowania w rozwój leków przeciw chorobom zagrażającym
wielkim populacjom ludzi w krajach rozwijających się. Chodzi np. o malarię. Te badania
finansowane są w większości przez Fundację Billa Gatese.
E15: Kiedyś pracował pan w Centralnym Szpitalu Klinicznym w
Pradze. Jakie ma pan z tego doświadczenia?
Pracowałem w wielkiej „fabryce”, przemysłową metodą. Ludzie
przychodzili do mnie z problemami fizycznymi, ja wysyłałem ich na badania i
wypisywałem leki. Zupełnie jak na taśmie. Wtedy zauważyłem, że chociaż wielu leczę,
to niewielu uzdrawiam. Sporo pacjentów do mnie wracało, a ja nie rozumiałem ich
dolegliwości. Na szczęście odkryłem medycynę psychosomatyczną i zacząłem
poszukiwać przyczyn chorób w życiu tych ludzi. Nauczyłem się objaśniać chorobę
tak, aby ją zrozumieli. To był ogromny przełom. Ludzie zaczęli zdrowieć. Z
jednej strony wielka radość, z drugiej wielki problem, ponieważ moja punktowa
ocena pracy szybko zmalała o połowę.
E15: Został pan “nierobem”?
Tak. Za tymi punktami idą pieniądze dla specjalisty i dla
szpitala. Ich liczba zależy od tego, ile „przewali się” przez swój gabinet pacjentów
oraz ile jest obłożonych łóżek. Jeśli szpital zakupi drogi tomograf, to musi on
pracować pełną parą, żeby się spłacił. System nie zarabia na uzdrawianiu ludzi,
tylko na leczeniu chorób. To oczywiście nie dotyczy medycyny ratunkowej. Do
tego rodzaju działalności mam ogromny szacunek. Gdy przestałem wykonywać plan
punktowy, powiedziano mi, że chociaż jest to godne pochwały, że pacjentom
poświęcam swój czas i promuję oszczędniejszą medycynę, to jednak nie jestem od
tego, żeby to robić. Z powodów oszczędnościowych moje stanowisko zostało
zlikwidowane.
E15: Co z tego wynikło?
Przez 2 lata byłem bez pracy. Chodziłem od szpitala do
szpitala, do ministerstwa, do ubezpieczalni zdrowotnych i proponowałem im
projekt medycyny psychosomatycznej. (…) Jednak nikt nie rozumiał, że brak
pieniędzy nie jest przyczyną kryzysu w ochronie zdrowia, lecz wręcz przeciwnie
– jest konsekwencją tego, w jaki sposób praktykuje się medycynę. (…) [Trwało to
7 lat], aż obecnie wraz z kolegami budujemy niezależne centrum kształcenia i
klinikę medycyny holistycznej. Nazwaliśmy je Gniazdo Zdrowia.
E15: Skąd są pacjenci, głównie z Pragi?
Zewsząd. Mieliśmy pacjentkę z Alaski. W Internecie
przeczytała fragment mojej książki, zainteresowała się tym, chciała zrozumieć
swoją chorobę, więc przyleciała do nas. Całymi latami była diagnozowana i
leczona na szum w uszach. Jednak przyczyny nie znaleziono. Leki były
bezskuteczne. W rozmowie z pacjentką szybko okazało się, że ten szum jest z
powodu jej męża. Na zakończenie wizyty powiedziała: „Ja tak przypuszczałam, że
to tak właśnie jest”. Podziękowała i wróciła do domu.
E15: To jest takie proste?
Ludzie nie wierzą, że wyjaśnienie ich choroby może być takie
proste. Raczej widzą w niej problem „naukowo-techniczny”. Największą wartością
dla mnie jest to, gdy po konsultacji pacjent powie: „Panie doktorze, przecież
ja nie musiałem do pana przyjeżdżać. W zasadzie ja to wszystko wiedziałem. Tylko
że nie wiedziałem, że wiem”.
E15: Jak to się odbywa u pana w gabinecie?
Pierwsze pytanie skierowane do pacjenta brzmi: „Czy chce pan
wyzdrowieć, czy się leczyć?”. Pacjent się „zawiesi”, pomyśli: co to za głupoty,
przecież to oczywiste, że chce wyzdrowieć. „Dobrze, proszę zatem opowiedzieć o
swoich problemach zdrowotnych i życiowych kłopotach. Potem panu wyjaśnię, w
jaki sposób to wszystko się ze sobą wiążę”. Od tego zależą dalsze badania i
plan leczenia. Jego sukces zależy od chęci współpracy ze strony pacjenta.
Podstawą leczenia jest fizyczna relaksacja, fizjoterapia i psychoterapia. Jeśli
pojawi się wyraźny obiektywny dowód na somatyczną przyczynę choroby, wtedy do
zespołu terapeutycznego zapraszany jest odpowiedni specjalista. Celem naszych
działań jest jednak wzmocnienie zdolności do samouzdrawiania się organizmu.
Jeśli natomiast pacjentowi nie wystarczy sił na pokonanie choroby, wtedy przepiszę
mu leki. Jeśli jest to możliwe, tylko doraźne, aby mógł odbić się od dna i
wprowadził pożądaną życiową zmianę, o której chorobą sygnalizuje mu jego ciało.
E15: Oficjalna medycyna tak kompleksowa nie jest?
Współczesna medycyna wychodzi z założenia, że każda choroba
ma jakąś obiektywną przyczynę, którą można wykryć dzięki nowoczesnym metodom diagnostyki,
a następnie zastosować lekarstwa. To jest podstawowy błąd. Duże badanie
przeprowadzone w Wielkiej Brytanii potwierdziło, że przyczynami wielu problemów
cielesnych, takich jak bóle głowy, problemy gastryczne, bóle pleców, zawroty
głowy, szum w uszach, kołatanie serca, niewydolność oddechowa, że ich przyczynami
nie są zaburzenia somatyczne. Pacjenci wpadają w kołowrotek badań diagnostycznych,
z których nic nie wynika. Choć jest im naprawdę źle. To brytyjskie badanie potwierdziło,
że problemy zdrowotne są somatyzacją lub „ucieleśnieniem” złożonej sytuacji
życiowej człowieka. Taka osoba ma jakieś problemy, z którymi nie potrafi sobie
poradzić, przeżywa stres. A to, czego w swoim życiu nie potrafi zmienić
świadomie, ciało zaczyna zmieniać po swojemu, na nieświadomym poziomie. Właśnie
w postaci choroby. Jeśli zacznie człowieka boleć głowa – co oznacza, że ma za pełną
głowę czegoś; boli żołądek – znaczy, że człowiek nie może czegoś strawić; ból
pleców – wziął na siebie więcej niż może udźwignąć. Jeśli medycyna funkcjonowałaby
holistycznie, odpadłyby ogromne nakłady na niepotrzebne badania diagnostyczna i
leki. Zaoszczędzone pieniądze można byłoby przeznaczyć na drogie leczenie
pacjentów poważnie chorujących.
E15: Jeśli udałoby się wprowadzić taki idealny stan, o który
pan zabiega, to wkrótce zostałby pan bez pracy.
Myślę, że to nie grozi. Kompleks medyczno-farmaceutyczny
będzie się rozpadał jeszcze przez jakiś czas. Nie chcę w tym uczestniczyć. Moim
marzeniem jest model ochrony zdrowia rodem ze starożytnych Chin. (…) Jednak
nasz współczesny system zupełnie nie motywuje do uzdrawiania. Ale przecież coś
niecoś się zmienia. Gdy pracowałem w wielkim szpitalu, przychodzili do mnie
pacjenci z takim „zamówieniem”: Jestem chory, proszę mnie wyleczyć, ja
poczekam. I dziwili się, że natychmiast nie wypisywałem im recepty. Dzisiaj przychodzą
ze zgoła odmiennym oczekiwaniem: Już nie chcę brać leków, proszę mi doradzić, co
mogę zrobić, żeby wyzdrowieć. Są gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność za
swoje zdrowie. Właśnie w tym, że pokażę im drogę, widzę sens medycyny
psychosomatycznej.
Źródło: http://nazory.euro.e15.cz/rozhovory/jan-hnizdil-uzdraveny-pacient-znamena-pro-zdravotnicky-byznys-ztratu-1053546
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do dyskusji