Translate

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Pierwsze spotkanie z Janą Korandovą w Pradze

Nie jestem jakimś oczadziałym fanem Madonny, choć wiele jej piosenek podoba mi się, bo są melodyjne, rytmiczne i łatwo wpadają w ucho. W dawnych czasach obejrzałem z kasety video jej koncert w Barcelonie (1990 r.) i zrobił na mnie duże wrażenie, głównie jako wielobarwne, perfekcyjnie przygotowane i zrealizowane widowisko. Nawet nie śniło mi się, że kiedykolwiek w życiu spotkam się z Madonną. A tymczasem Kierownik Kosmosu umówił mnie w Pradze z dwiema sławnymi Kobietami, i to na dodatek w tym samym terminie.


Krytycy muzyczni o Madonnie mówili, że fałszuje. Ja tego w jej piosenkach nie słyszałem być może dlatego, że studyjne nagrania są perfekcyjnie wyretuszowane. Koncert w Barcelonie oglądałem z kasety VHS kilkanaście razy i odbierałem go jako doskonały pod każdym względem. Podobały mi się wszystkie kawałki, a ten poniżej z przyjemnością obejrzę i posłucham jeszcze raz:

Na początku 2009 r. rozeszła się wiadomość o planowanym koncercie Madonny w Warszawie. Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Pomyślałem: „Występ jak każdy inny, choć gwiazda światowego formatu” i przestałem interesować się tym wydarzeniem. Po jakimś czasie, na czeskim portalu informacyjnym iDnes.cz przeczytałem wzmiankę o tym, iż Madonna – w ramach nowej trasy koncertowej – w sierpniu 2009 roku przyjedzie również do Pragi. „Do Pragi? Do mojej Pragi? Madonna? Ile to kosztuje (i dlaczego tak drogo) i gdzie można kupić bilety?” – te pytania nakręcały „gorączkę” i nadawały nowy sens zaplanowanej już wcześniej wakacyjnej wyprawie do stolicy Czech.

Bilety kupione, miejsce koncertu – naturalny amfiteatr Chodov, logistyka precyzyjnie przygotowywana… Ekscytujące jest oczekiwanie na Koncert Życia i to jeszcze mający odbyć się w ulubionym miejscu na świecie. Tymczasem w tej gorączce przygotowań, w samym środku lutej zimy, 15 lutego 2009 r. w niedzielę, zupełnie przypadkowo przeczytałem artykuł o czeskiej Pielęgniarce Roku 2008, który opublikowano na portalu iDnes.cz.

Artykuł i jego treść zrobiły na mnie wrażenie, dlatego przetłumaczyłem go na język polski. Ażeby go opublikować w naszym kraju, należało uzyskać zgody od autorki i bohaterki. Dlatego napisałem do Pragi stosowne maile. I tak, 25 lutego 2009 r., zupełnie przypadkowo została zainicjowana korespondencja, a potem współpraca z Janą Korandovą – naczelną pielęgniarką Instytutu Reumatologii w Pradze, ekspertką pielęgniarstwa reumatologicznego Europejskiej Ligi Przeciwreumatycznej (EULAR) w Zurychu, pierwszą pielęgniarką w historii EULAR, która została przewodniczącą Komitetu Wykonawczego tej międzynarodowej organizacji (więcej innych szczegółów znajduje się w artykule pt. „Początek współpracy polsko-czeskiej w pielęgniarstwie”).

Wiosną 2009 r. nasza korespondencja rozkręcała się coraz bardziej. Szczegółowo planowaliśmy udział grupy polskich nauczycieli w kursie, który miał odbyć się w październiku 2009 r. w Brnie, a potem zaplanowany był staż w Pradze. Dzięki możliwościom programu ERASMUS zainicjowaliśmy również przygotowania do dwustronnej współpracy, która początkowo miała polegać na aktywnym uczestnictwie czteroosobowej grupy pielęgniarek praskiego Instytutu Reumatologii w organizowanej przez uniwersytet medyczny konferencji w 2010 roku w Polsce. Tak miał wyglądać pierwszy etap współdziałania na rzecz rozwoju pielęgniarstwa reumatologicznego w naszych krajach, choć trzeba przyznać, iż poziom czeskiej opieki reumatologicznej był wtedy i nadal jest na wyższym poziomie niż w Polsce. Jedno jest pewne, że każda z uczestniczących w tym projekcie stron wnosiła swoje niepowtarzalne zasoby, mogące ubogacić wspólny kapitał. Dlatego w następnym etapie planowaliśmy podpisanie umowy o dwustronnej współpracy pomiędzy uczelnią medyczną w Polsce a Instytutem w Pradze. Dzięki temu chcieliśmy stworzyć możliwość organizowania w przyszłości zajęć dla polskich studentów w Instytucie Reumatologii w Pradze oraz seminariów i warsztatów prowadzonych przez czeskie pielęgniarki w Polsce. Poprzez Janę Korandovą mogliśmy mieć dostęp do wsparcia jakiego EULAR udziela pielęgniarkom reumatologicznym w różnych krajach Europy. Z takiej pomocy skorzystała choćby Litwa, Estonia, Słowacja, Hiszpania… Nasz plan współpracy był nowatorski, śmiały i całkiem realny, lecz…

A tymczasem zaczynały się wakacje. Na początku lipca napisałem Janie Korandovej o zaplanowanej na sierpień 2009 wyprawie do Pragi. Przyznałem się, że podczas pobytu w stolicy Czech zamierzam popłynąć statkiem z centrum miasta na Troję do ZOO, że „wdrapię się” na wzgórze Vitkov (miejsce pamięci narodowej Czechów – tu odbyła się zwycięska bitwa Husytów z Krzyżakami w 1420 r., potem postawiono pomnik upamiętniający czeskosłowackich legionistów z I Wojny Światowej, potem pobudowano Mauzoleum Klementa Gottwalda). Wspomniałem także o koncercie Madonny w naturalnym amfiteatrze na praskim Chodovie. Wtedy okazało się, że Jana Korandová mieszka blisko miejsca planowanego występu piosenkarki. Tuż przed wyjazdem z Polski umówiliśmy się na pierwsze w życiu spotkanie przy kawie.

Była środa 5 sierpnia 2009 roku. W godzinach dopołudniowych odwiedziłem moje ulubione miejsca w Pradze, szybko i łatwo dostępne, bez większych starań. Tak jak w każdym oswojonym mieście, również i tu lubię nacieszyć się widokami i atmosferą takich szczególnych zakątków. Do nich należą: Plac Wacława z ładną panoramą spod Muzeum Narodowego, lubię także uczestniczyć w „spektaklu” pod Orlojem – zegarem astronomicznym na ścianie wieży Ratusza Staromiejskiego, pod którym zbiera się o każdej pełnej godzinie tłum turystów. Wszyscy wpatrzeni w zegar i malutkie drzwiczki ponad nim, gdy nagle figurka śmierci zaczyna dzwonić dzwoneczkiem, a dwie pary małych drzwiczek ponad zegarem otwierają się, zaś w środku paradują figury apostołów. Po całym tym korowodzie drzwiczki zamykają się w dźwiękach trąb, a z wieży ratuszowej słychać dzwon, oznajmiający godzinę. Międzynarodowy tłum turystów bije brawo i gwizdami wyraża swój zachwyt i podziw. I nagle, ponad głowami gapiów, z tarasu widokowego na samym szczycie ratuszowej wieży, rozlega się hejnał grany na trąbce podobnie jak w Krakowie. A po jego zakończeniu tłum słuchaczy bije brawo hejnaliście. Uwielbiam tę atmosferę spontaniczności i zabawy, z radością wygwizduję ku zegarowi i trębaczowi. To jest moje rytualne powitanie z Pragą. A potem traktem królewskim podążam na Most Karola, z którego rozpościera się przepiękny widok na Pražský Hrad (zamek królewski i cesarski – tak, Praga była stolicą Świętego Cesarstwa Rzymskiego w latach 1355 – 1438 za panowania cesarza Karola IV króla Czech i również po jego śmierci). Ten powitalny rytuał odbywam niezależnie od pogody, pory roku i pory dnia. Praga daje radosnego całusa każdemu przybyszowi. I wielu go odwzajemnienia już na zawsze.

Orloj, Praga. Archiwum autora.

Widok na Most Karola i Pražský Hrad. Archiwum autora.

Po godz. 16:00 tego samego dnia, z instrukcją poruszania się po terenie Instytutu Reumatologii w Pradze, którą przygotowała Jana Korandová, udałem się na pierwsze z nią spotkanie. Tym razem już doskonale wiedziałem, kto mnie czeka za rogiem.

Żartobliwa przeróbka zdjęcia. Archiwum autora. 

Najpierw w głównym holu szpitala należało znaleźć aparat telefoniczny do rozmów wewnętrznych, potem zadzwonić pod wskazany numer i powiedzieć, że już jestem, a potem to już… wszystko opisałem w artykule zatytułowanym „Wizyta w Instytucie Reumatologii w Pradze. Współpraca polsko-czeska (część 1)”, który ukazał się w numerze 4/2010 Magazynu Pielęgniarki i Położnej. Ciekawskim powiem, że poszliśmy do odległej wieży w starym budynku Instytutu na ostatnie piętro, do gabinetu pielęgniarki naczelnej na powitalną kawę, a potem zwiedzałem szpital. I ta część wizyty w Instytucie Reumatologii w Pradze oraz sposób komunikowania się Jany Korandovej z pacjentami i pracownikami szpitala jest najbardziej fascynująca. Opisałem to szczegółowo we wspomnianym artykule, a teraz prezentuję tylko ten fragment, zachęcając do lektury całości:

Przechodzimy do dalszych części szpitala. A mnie ciągle nurtuje pytanie, czy standard komunikowania się z pacjentem, a zwłaszcza zamknięte drzwi sal chorych, pukanie do drzwi, pytanie o zgodę, przedstawianie się pacjentom – czy ten standard stosowany jest przez wszystkich pracowników szpitala? Okazało się, że tak, choć zdarzają się potknięcia. Jana Korandová wyjaśniła to w sposób dla mnie zaskakujący. Powiedziała: „Mamy takie zasady, ponieważ nasi pacjenci są przewlekle chorzy. Często hospitalizacja trwa dość długo. Na czas ich pobytu w szpitalu, sale chorych są ich prywatnymi pokojami, w których powinni czuć się dobrze. Członkowie zespołu terapeutycznego muszą być przygotowani, że wchodząc do sali mogą zastać pacjenta w intymnej sytuacji. Pacjent ma prawo onanizować się lub zwyczajnie dłubać w nosie. Ale każde nieumiejętne wejście pracownika do pokoju chorych może kosztować nas – cały zespół terapeutyczny – utratę zaufania pacjenta do nas. Zaufania, które z tak wielkim trudem wszyscy budujemy. Nieszczęściem byłoby, gdyby pielęgniarka zastała pacjenta w jakiejś intymnej sytuacji. Ona może nawet o tym nikomu nie powiedzieć, ale pacjent będzie miał poczucie, że do pokoju weszli wszyscy lekarze, pielęgniarki, fizjoterapeuci, ergoterapeuci, czyli wszyscy pracownicy szpitala i zobaczyli go np. podczas onanizowania się. Tak nie można traktować ludzi. To byłby ogromny uraz psychiczny. [1]

Jana Korandová i Wojciech Nyklewicz w Instytucie Reumatologii w Pradze.
Archiwum autora. 

Po tym wszystkim zrozumiałem, że Jana Korandová całym swoim jestestwem dyskretnie edukuje innych ludzi pod warunkiem, że potrafią z tego skorzystać. W naszej wcześniejszej korespondencji, a tych listów są setki, jest całe mnóstwo pięknych i wartościowych refleksji na tematy zawodowe i o życiu w ogóle. Gdy teraz je przeglądam, aby odtworzyć poszczególne wydarzenia, czytam je jak znakomita książkę. Książkę, którą mógłby przeczytać każdy.

A tymczasem, po zwiedzaniu szpitala, zgodnie z czeskim zwyczajem, udaliśmy się do pobliskiej hospódki porozmawiać o szczegółach dalszej współpracy i planach mojego pobytu w Pradze. Przecież już za kilka dni do stolicy Czech miała przyjechać na spotkanie ze mną druga sławna Kobieta – Madonna.


  1. Nyklewicz W. (2010): Wizyta w Instytucie Reumatologii w Pradze. Współpraca polsko-czeska (część 1). Magazyn Pielęgniarki i Położnej nr 4/2010.