Ahoj Lukáši
Pamiętasz, niedawno, podczas konferencji w Polsce, zapytałeś
mnie o to, jak transferujemy wiedzę teoretyczną do praktyki? Nie umiałem Ci
wtedy na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ zmieszały mi się obrazy tego, w jaki
sposób Wy – Słowacy – to robicie, z tym, jak to jest w Polsce. Potem jeszcze
długo na ten temat rozmyślałem i powiem Ci, że dzięki temu, iż miałem możliwość
uczestniczenia w życiu konferencyjnym w obu krajach, dużo łatwiej jest mi
dostrzec wady i zalety zarówno polskiego transferowania wiedzy do praktyki, jak
i tego, co moglibyśmy Wam ze swej strony zaproponować, jako dobrą praktykę.
Konferencje w Polsce są różne i pod względem tematyki, jak
również siły rażenia. Niektóre konferencje i ich organizatorzy wyspecjalizowali
się w przemawianiu do pustych krzeseł. Ich główną misją jest stworzenie okazji
do publikacji i miejsca do wygłoszenia doniesienia zjazdowego nauczycielom
akademickim, którym ta forma aktywności liczy się do naukowego dorobku.
Oczywiście, gehenną prawdziwych naukowców jest „wyścig szczurów” po Impact
Factor (IF)*, lecz pielęgniarki - nauczyciele akademiccy są w tej konkurencji
„sportowej” raczej na straconych pozycjach. Nawet jeśli zdobędą wymaganą sumę
punktów IF, to i tak większość z nich nie przystąpi do habilitacji. Ten stopień
i tego typu ścieżka zawodowej kariery pilnie strzeżone są przez lekarzy.
Pielęgniarskie ambicje naukowego rozwoju traktowane są przez kadrę zarządzającą
wyższych uczelni jak fanaberia. Tak więc zdecydowana większość akademiczek
swoje osiągnięcia zaprezentuje raczej podczas konferencji, nawet gdyby
słuchaczami miały być puste krzesła. Czy w takich razach odbywa się transfer
wiedzy do praktyki? Myślę, że nie.
W Polsce odbywają się również konferencje w salach po brzegi
wypełnionych uczestnikami. Najczęściej ich organizatorami są specjalistyczne
stowarzyszenia pielęgniarskie. Tematyka takiego zjazdu dotyczy wąskiej
specjalności. To jest podobnie jak u Was. Jednak różnica polega na tym, iż na
Słowacji organizatorem takiego spotkania jest sekcja pielęgniarstwa
specjalistycznego działająca przy Słowackiej Izbie Pielęgniarek i Położnych. W
Polsce natomiast, po 1989 r. gwałtownie rozpadła się „pielęgniarska scena”, na
której do tego czasu najważniejszą organizacją było Polskie Towarzystwo
Pielęgniarskie, osadzone w międzynarodowych strukturach. „Podział tortu”
nastąpił pomiędzy tworzącym się samorządem zawodowym, nowo powstającymi
specjalistycznymi stowarzyszeniami a związkami zawodowymi. Każda z tych
organizacji zajęła określony segment rynku, każda z nich jest organizatorem
swojej własnej pielęgniarskiej konferencji. Po roku 2000 do gry stopniowo dołączały
nowo tworzone wydziały pielęgniarstwa ówczesnych akademii medycznych (dziś
uniwersytetów medycznych). W tym samym czasie weszły w życie nowe formy i
zasady kształcenia zawodowego, które nałożyły obowiązek podnoszenia
kwalifikacji poprzez odbywanie specjalizacji, kursów specjalistycznych, kwalifikacyjnych
i dokształcających. Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej w naszym kraju
rozpoczęto kształcenie pielęgniarek na studiach pomostowych. Forma nieznana
nigdzie na świecie, której zazdrośćcie nam Wy – Słowacy, jak również Czesi. Z
Waszej perspektywy wygląda to na atrakcyjną, bo krótką ścieżkę studiowania do
uzyskania tytułu licencjata („Bakalár” po słowacku i „Bakalář” po czesku). Dla
polskich pielęgniarek był to policzek, bowiem studia te powstały z nieuznawania
ich dotychczasowych dyplomów i kwalifikacji na europejskim rynku pracy.
Tak więc każda z tych, niejako przymusowych, form
podyplomowego kształcenia jest okazją do transferu wiedzy do praktyki. Konferencje
jednak takiej nośności nie mają, ponieważ zazwyczaj w krótkim wystąpieniu da
się zaprezentować jedynie jakiś mały wycinek zbadanej rzeczywistości. Poza tym wiele
z tych projektów badawczych zatrzymuje się w fazie diagnozy problemu, na
rozpoznaniu zjawiska i… na tym kończy się ten proces. Jak widzisz, brakuje sformułowania
planu rozwiązania problemu, wdrożenia go w życie i ocenienia jego skuteczności.
Wtedy miałoby to swą praktyczną wartość – teoria zamieniłaby się w działanie. Kiedyś
Ci opowiem, skąd bierze się ten bezsensownie przerywany proces badawczo-wdrożeniowy.
Natomiast zaletą polskich badań jest zastosowanie standaryzowanych narzędzi pomiarowych.
Zaletą zaś Waszych – Słowackich – konferencyjnych prezentacji i gorących
dyskusji jest pragmatyzm. Gdyby się to udało zmyślnie połączyć?
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Wojtek
* Impact Factor – „wskaźnik prestiżu i siły
oddziaływania czasopism naukowych” (Wikipedia);
to także kij albo marchewka lub dwa w jednym, służące do dyscyplinowania
pracowników naukowo-dydaktycznych, starających się zwyciężyć w wyścigu do
usamodzielnienia się na uczelni; a tak naprawdę, są to punkty uzyskane za
publikację w renomowanym czasopiśmie, których odpowiednia (zmieniająca się)
liczba jest jednym z kryteriów oceny rozwoju naukowego nauczyciela
akademickiego, umożliwiająca habilitację (WN).