Gdy w lutym 2009 r. zupełnie przypadkowo rozpocząłem
korespondencję z Janą Korandovą – pielęgniarką naczelną Instytutu Reumatologii
w Pradze i ekspertką Europejskiej Ligi Przeciwreumatycznej w Zurychu – nie
wiedziałem, że wyniknie z tego współpraca, której pierwsze owoce właśnie
dojrzewały.
Najpierw krajoznawczo-rozrywkowe podróże do Czech i
wynikająca z nich fascynacja krajem, językiem i kulturą; potem niesamowity w
treści artykuł o zwyciężczyni czeskiego konkursu Pielęgniarka Roku 2008; potem
przekład tego tekstu na język polski; aż wreszcie zaproszenie na szkolenie do
Brna – to wszystko działo się náhodou, jako przypadkowe zbiegowiska
sprzyjających okoliczności. Dzięki temu rysowały się perspektywy
międzynarodowej współpracy, którą na początek mógłby finansowo wesprzeć program
ERASMUS. Jej efektem mogłoby być zbudowanie pomostu pomiędzy polskimi
pielęgniarkami reumatologicznymi a europejską czołówką w tej dziedzinie.
Rezultatem tej współpracy mogłoby być utworzenie w Polsce stowarzyszenia
profesjonalistów ochrony zdrowia w dziedzinie reumatologii, które mogłoby
ubiegać się o członkowstwo w Europejskiej Lidze Przeciwreumatycznej (EULAR).
Zrzeszenie takich krajowych organizacji zawodowych w EULAR daje dostęp do
europejskich kongresów i szkoleń, organizowanych przez Ligę. Oczywiście,
obecnie pielęgniarki też mogą wziąć udział w tych imprezach, lecz ich cena jest
zaporowa jak na polskie warunki. Ponadto, umowa o wzajemnej współpracy pomiędzy
Instytutem Reumatologii a polską uczelnią, mogłaby umożliwić wyjazdy polskim studentom pielęgniarstwa na zajęcia do Pragi w ramach stypendium ERASMUS,
a w Polsce można byłoby gościć studentów z Czech. Czy starania te warte są
zachodu?
Poprzez kontakt z Janą Korandovą – ekspertką EULAR w
dziedzinie pielęgniarstwa reumatologicznego – i dzięki jej praktycznym
wskazówkom, możliwe było dostosowanie odpowiednich krajowych organizacji do
europejskiej współpracy. Przedsmak takiego międzynarodowego współdziałania
mięliśmy właśnie okazję poznać podczas szkolenia „Teach the Teacher course”,
którego Jana Korandová była głównym organizatorem i koordynatorem, a na które zaprosiła
grupę polskich nauczycieli. Udział w tym kursie był pierwszym etapem
polsko-czeskiej współpracy, a następnym miała być rewizyta wykładowców z
praskiego Instytutu Reumatologii. Jednak w drodze do Brna było już wiadomo, iż
dalszej współpracy ze strony polskiego ośrodka nie będzie (o tym, „dlaczego nie
będzie”, można przeczytać w poprzednim artykule).
Narodowego Centrum Pielęgniarstwa i Nielekarskich Zawodów
Medycznych w Brnie.
Źródło: http://www.nconzo.cz/web/guest/home |
O szczegółach merytorycznej strony kursu można przeczytać w
następujących publikacjach:
- Nyklewicz W. (2010): Szkolenie w Narodowym Centrum Pielęgniarstwa w Brnie. Współpraca polsko-czeska (2). Magazyn Pielęgniarki i Położnej nr 5/2010.
- Nyklewicz W. (2010): Kurs pielęgniarstwa reumatologicznego w Brnie. Współpraca polsko-czeska (3). Magazyn Pielęgniarki i Położnej nr 6/2010.
- Nyklewicz W. (2010): Multidyscyplinarny zespół w reumatologii. Współpraca polsko-czeska (4). Magazyn Pielęgniarki i Położnej nr 7-8/2010.
- Nyklewicz W. (2010): Edukacja w pielęgniarstwie reumatologicznym. Współpraca polsko-czeska (5). Magazyn Pielęgniarki i Położnej nr 9/2010.
- Nyklewicz W. (2010): Technika czterech kroków. Współpraca polsko-czeska (6). Magazyn Pielęgniarki i Położnej nr 10/2010.
- Nyklewicz W. (2010): Stypendium w Instytucie Reumatologii w Pradze. Współpraca polsko-czeska (7). Magazyn Pielęgniarki i Położnej nr 11/2010.
Gdy późnym wieczorem zostaliśmy zakwaterowani w hotelu,
miałem głębokie przekonanie o tym, że jesteśmy jedynymi jego mieszkańcami. W
całym budynku było cicho i pusto na korytarzach. A przecież w kursie, oprócz
Czechów, mięli wziąć udział również Słowacy. Brno, choć centralnie położone w
stosunku do odległych miejsc w krajach pochodzenia uczestników tego szkolenia,
nie było jednak na wyciągnięcie ręki. Innymi słowy, nie było możliwe przyjechać
tam jutro rano i o godzinie 9:00 rozpocząć naukę. A tymczasem w hotelu panowała
totalna cisza, jakby nikogo nie było. Jana Korandová mówiła, że prawie wszyscy
uczestnicy już zostali zakwaterowani. Nie miałem powodu, aby jej nie wierzyć.
Gdy o szóstej rano zadzwonił budzik, w pokojach za ścianą zrobiło się gwarno, a
w restauracji pojawił się tłum kursantów nie tylko z naszej grupy.
O tym, że Czesi i Słowacy przestrzegają norm społecznych,
np. w postaci ciszy nocnej, mogłem przekonać się podczas wielokrotnych i długi
pobytów w Pradze, mieszkając w nieturystycznych częściach miasta, za sąsiadów
mając tylko Czechów i ewentualnie Słowaków. Po dwudziestej drugiej na Słowacji
też zapada cisza. Zauważyłem, że Polacy w porównaniu z tymi nacjami są
hałaśliwi i nie przestrzegają tej normy. W Czechach i na Słowacji podoba mi się
także to, iż organizatorzy szkoleń i konferencji, w kwestionariuszu zgłoszenia
uczestnictwa pytają o rodzaj diety, jaką powinni zapewnić uczestnikowi, oraz o
jego ewentualne ograniczenia w poruszaniu się. Chodzi o zniesienie barier,
które uniemożliwiałyby udział w danej imprezie osobom w nietypowej sytuacji
zdrowotnej.
dr Eric
Vermeulen – fizjoterapeuta i nauczyciel z Leiden University Medical Center w Holandii.
Autor: Hana Šmucrová. |
Zajęcia prowadzono metodą warsztatową, co oznacza, że
pracowaliśmy w międzynarodowych podgrupach problemowych, odgrywaliśmy scenki,
wykonywaliśmy elementy badania fizykalnego, analizowaliśmy sytuację zawodową w
naszych krajach. Jako sprawozdawca z pracy zespołowej mojej grupy, po raz
pierwszy miałem okazję przemawiać po czesku do dużego audytorium.
Wojciech Nyklewicz jako sprawozdawca wyników pracy
zespołowej.
Autor: Hana Šmucrová. |
Podczas tego kursu zaskakujące było dla mnie to, że wszyscy
nauczyciele uczestniczą we wszystkich zajęciach, także wtedy, gdy nie prowadzą
aktualnego modułu. W Polsce panowały i nadal panują inne zwyczaje. Dodatkową
przyjemnością było słuchanie pochwał za dobrze wykonane zadania oraz wskazówek
co do lepszej/innej, możliwej realizacji danej czynności. Po prostu, prawdziwe
informacje zwrotne, których w Polsce jest jak na lekarstwo. A całość szkolenia
prowadzona była z lekkością, poczuciem humoru i z wielką akceptacją dla naszych
kulturowych odmienności.
W Brnie dostałem także lekcję patriotyzmu. Podczas modułu
dotyczącego problemów, występujących w ochronie zdrowia w naszych krajach,
Słowacy i Czesi opowiadali o deficytach umiejętności komunikacyjnych
pielęgniarek i innych pracowników szpitali. Słuchając ich wypowiedzi nie
wierzyłem Czechom (Słowaków jeszcze nie znałem). Przecież zwiedzałem Instytut
Reumatologii w Pradze i widziałem pielęgniarki komunikujące się terapeutycznie.
I oni to nazywali jeszcze niewystarczającymi umiejętnościami? Jako nauczyciel
prowadzący warsztaty z komunikowania w Polsce od 1994 r., w których
uczestniczyło ponad 13 tys. osób, miałem przecież porównanie. Na tym tle wypadaliśmy
dość blado. Wiem, że jeden zwiedzony czeski szpital nie jest reprezentantem
całej ochrony zdrowia w tym kraju. Lecz podczas zajęć w Brnie obserwowałem komunikowanie
się czeskich i słowackich pielęgniarek, fizjoterapeutów, ergoterapeutów,
nauczycieli akademickich – ich aktywność, sposoby argumentowania, mówienie we
własnym imieniu i szereg innych poprawnych zachowań komunikacyjnych, które
chciałbym, aby w Polsce były tak powszechne, były lekkie w odbiorze. W pewnym momencie prowadząca
zajęcia zwróciła się do polskiej grupy z prośbą o opinię w kwestii jakości
komunikowania się w naszej ochronie zdrowia. „Nie, u nas takich problemów nie ma” – usłyszałem wypowiedź jednej z
uczestniczek. Inna to potwierdziła, a ja zapewne miałem średnicę oczu większą
od mojego wzrostu, oczywiście ze zdziwienia, co nie uszło uwadze prowadzącej.
Gdy poproszono mnie o opinię, opowiedziałem o moich spostrzeżeniach, jakże
różnych od tego, co usłyszałem przed chwilą, rozumiejąc, że ta różnica wynika z
odmiennych doświadczeń (przecież każdy z nas jest ekspertem w swojej
dziedzinie). Z akceptacją przyjęto wszystkie wypowiedzi, a zajęcia potoczyły
się dalej, aż do wieczora. W planie była jeszcze uroczysta kolacja w jednej z
restauracji w Brnie, z której wróciliśmy późno w nocy. Na drugi dzień, w drodze
na śniadanie, uczestniczki polskiej grupy nauczycieli poprosiły mnie na stronę
i usłyszałem wtedy: „Jak mogłeś
powiedzieć przy wszystkich, że polskie pielęgniarki nie potrafią się
komunikować? Że brakuje nam różnych umiejętności?”. „No przecież to jest prawda!” – odparłem zaskoczony i zdziwiony. „No i co z tego, że to prawda? Jesteś za
granicą i nie masz prawa szkalować Polski i polskich pielęgniarek na
międzynarodowym forum!”.