- Vojtík, na tej konferencji są sami nauczyciele akademiccy
i nie ma pielęgniarek praktyków? – zapytał mnie szeptem mój słowacki
Przyjaciel.
- Tak, Lukáši, na konferencję przyjechali sami nauczyciele i
jak widzisz – wszyscy uczestnicy, to prelegenci. – odszeptałem, by nie zakłócić
atmosfery skupienia w sali wypełnionej po brzegi prawie pustymi krzesłami.
- To znaczy, że zebrali się tylko teoretycy? A jak Wy, w
Polsce, transferujecie wiedzę teoretyczną do praktyki? – zapytał Lukáš.
Zbaraniałem, nie mając gotowej, zgrabnej odpowiedzi. Mój
rozmówca zauważył wyraz zakłopotania na mojej twarzy i zrezygnował z
oczekiwania na odpowiedź. Zdaje się, że poznał ją w tym momencie.
A ja tymczasem przestałem słyszeć głos prelegentki, stojącej
przy mikrofonie, choć przed moimi oczami zmieniały się kolejne slajdy z wykresami,
przedstawiającymi wyniki jakiegoś badania. Moje myśli pomknęły do czasów, gdy
konferencyjne sale pękały w szwach. Do mikrofonów przemawiały pielęgniarki –
można powiedzieć – oderwane od łóżka chorego. Mówiły o tym, co robią i jak
starają się polepszyć swoją praktykę. Dzieliły się zdobytym doświadczeniem, a ich
głosy niekiedy łamały się na widok tylu oczu, skierowanych właśnie na nie.
Strzykawka i termometr były przecież już dawno oswojone, w przeciwieństwie do
mikrofonu, który w dłoni leży zupełnie inaczej i jeszcze trzeba do niego mówić.
Tak… były to lata przeprowadzania małych, osobistych eksperymentów, lata
wdrażania pomysłów usłyszanych na konferencjach, lata osobistego i zawodowego
rozwoju.
Nie, nie chcę przez to powiedzieć, że dziś nie można kształcić
się i rozwijać. Obecnie odbywa się to inaczej niż przed laty. Oferta
szkoleniowa jest bardziej bogata i zróżnicowana… ale musowa. Jest mus
ukończenia studiów pomostowych (choć formalnie go nie ma), jest mus zaliczenia
kolejnego kursu kwalifikacyjnego, jest mus chodzenia na specjalizację… Lecz,
czy ten „wieloowocowy” mus w swej istocie jest lekkostrawny i posilający? Czy
jest pielęgnacyjny dla samej pielęgniarki? Czy wręcz przeciwnie, jest
ciężkostrawny i zalega kamieniem w jedynym życiu, którego powtórzyć się nie da?
Puste krzesła konferencyjnej sali mówią same za siebie. Jedne
mówią: „Nie siadaj, to nie twoje miejsce”. Inne chciałyby być obsiadłe i jednocześnie
nie rozumieją tego porzucenia. Konferencyjna sala jest jak opustoszała świątynia
mądrości. Panuje w niej cisza… od czasu do czasu rozdzierana słowami, niosącymi
treści trudne do przetłumaczenia na język praktyki. Zdaje się, że już wiem, co mógłbym
odpowiedzieć Lukášovi…