„Aby poznać człowieka, trzeba przejść w jego mokasynach 2
mile” – cytuję z pamięci słowa Virginii Satir, „matki założycielki” terapii
rodzin. Kierując się tą maksymą i chcąc poznać Pragę od podszewki, zdecydowałem
się podróżować czeskimi środkami komunikacji publicznej oraz mieszkać i żyć
podobnie jak Czesi, choć byłem turystą. Cel pierwszej wyprawy do Pragi był ze
wszech miar poznawczo-rozrywkowy. Zupełnie nie wiedziałem, że zbiegowisko
różnych przypadkowych okoliczności przyczyni się do nawiązania współpracy z
pracownikami czeskiej ochrony zdrowia. Nawet nie wiedziałem, co mnie czeka za
rogiem?
W czasie pomiędzy podróżą do Ostrawy a przygotowaniami do
wizyty w Pradze, pilnie uczyłem się języka czeskiego, korzystając z kursu dla
cudzoziemców, przygotowanego na mp3. Traktowałem to jako świetną zabawę, a
poznane nowe kompetencje mogłem zastosować, przeglądając czeski Internet. Okazało
się, że dzięki pogłębiającej się znajomości czeszczyzny, mam lepszy dostęp do
informacji, niżbym korzystał ze stron w języku angielskim. Dzięki temu dwutygodniowy
pobyt w Pradze w lipcu 2008 roku został bardzo skrupulatnie przygotowany. Wielce
pomocne okazało się przeglądanie terytorium miasta przy użyciu Google Earth oraz
oglądanie zdjęć, umieszczonych na mapie. Podczas pobytu w Pradze, zjawisko „deja
vu” towarzyszyło mi dość często i jednocześnie nie przeszkadzało w przeżywaniu
dziecięcego zachwytu zastanym, choć znanym, widokiem.
Już od przejścia granicznego w Kudowie Słonem, Republika Czeska
zaskakiwała swoją wygodą, porządkiem i czystością. Dworzec kolejowo-autobusowy
w Náchodzie był kłębowiskiem połączeń komunikacji publicznej nawet do najmniejszych
miejscowości w okolicy, i tych najbardziej odległych w kraju. Po prostu, stąd
można dojechać wszędzie na świecie, a do Pragi nawet co kilkanaście minut.
Dworzec kolejowy Náchod, 2008. Archiwum autora.
|
W większości dalekobieżnych autobusów dostępne jest Wi-Fi, co jest ogromną wygodą. Możliwość komfortowej podróży i gwarancja dotarcia niemal wszędzie, to znacząca konkurencja wobec jazdy własnym samochodem. Część przedstawicieli wielu firm, po dotarciu do celu, wypożycza samochód do jady po mieście. Zresztą dworce są naprawdę bardzo przyjazne podróżnym, a niektóre z nich cieszą oko futurystyczną architekturą, choćby jak ten – w Hradec Králové.
Dworzec Autobusowy Hradec Králové, 2008. Autor: Sokoljan.
Źródło: http://cs.wikipedia.org/wiki/Soubor:HK_autob_od_JV_DSCN4895.JPG |
Dworzec Autobusowy Hradec Králové, 2008. Archiwum autora.
|
Praga również wita podróżnych, jadących autostradą,
zaskakującym widokiem tubusu metra pomiędzy stacjami „Černý most” a „Rajská zahrada”.
Na jego górnej powierzchni znajduje się ponad kilometrowa promenada spacerowa. Stacja
„Rajská zahrada” jest dwupoziomową naziemną budowlą. Pociągi, jadące z centrum
Pragi, zatrzymują się na pierwszym piętrze, zaś w kierunku do centrum – na parterze.
Cała frontowa ściana budynku jest wykonana z błękitnego szkła.
Stacja praskiego metra „Rajská zahrada”.
Źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4c/Praha_-_Rajsk%C3%A1_Zahrada_II.jpg |
Tubus metra w pobliżu stacji „Rajská zahrada”, lipiec 2008. Archiwum
autora.
|
Zresztą, w Pradze jest znacznie więcej nowoczesnych budowli o
zaskakujących kształtach. Natomiast, turystów najbardziej przyciągają: Stare
Miasto, Most Karola, Malá Strana oraz Pražský hrad na Hradczanach. Znacznie rzadziej
odwiedzany jest Vyšehrad – warowny gród nad Wełtawą w południowej części miasta.
Pomiędzy wzgórzem wyszehradzkim a Nowym Miastem, także rozlokowanym na wzgórzu,
rozpościera się Dolina Nuselska. Nad jej zachodnim krańcem, ponad wysokimi
kamienicami dominuje wielki Nuselski Most. W jego wnętrzu, tuż pod jezdnią, znajduje
się tubus metra. Wschodnia część Doliny bezpośrednio wpada do Wełtawy. W tym
miejscu krzyżują się drogi historii czeskiej państwowości wraz ze
współczesnością. Tu, zupełnie przypadkowo i nic nie wiedząc o sobie, mijali się
przyszli uczestnicy czesko-polskiej współpracy.
Revmatologický ústav, lipiec 2008. Archiwum autora. |
To zdjęcie zostało wykonane właśnie podczas pierwszej wizyty
w Pradze. Ponieważ na tabliczce widniał napis „Revmatologický coś tam”,
postanowiłem to uwiecznić, by po powrocie z wakacji pochwalić się tym zdjęciem Koleżance
zajmującej się reumatologią. Niejako specjalnie dla niej sfotografowałem ten
napis, z którego wtedy rozumiałem tylko tyle, że „coś reumatologicznego jest za
rogiem”. Niespełna rok później, to zdjęcie nabrało niesamowitej wartości i
znaczenia. Wkrótce miałem dowiedzieć się, dokąd prowadzi ta droga.